Zanim rozwinę temat, zaznaczę, że moja perspektywa nie musi być tożsama z Twoją i nie twierdzę, że moja jest jedyna właściwa. Post nie jest też krytyką jakichkolwiek metod. Dzielę się tylko swoim doświadczeniem i wglądami. Rzeczywistość jest subiektywna. Ilu ludzi tyle prawd i każda jest absolutnie prawdziwa. Pytanie czy użyteczna i rozwojowa?
Czym tak naprawdę jest praca z tak zwanym cieniem? W moim rozwoju spotkałam się z dwiema skrajnymi postawami w kwestii cienia. Jedni grzebią w dzieciństwie i poprzednich wcieleniach chcąc zrobić wszystko na raz, żeby potem docelowo doświadczać sielanki, co w zasadzie jest fikcją i przy okazji wytłumaczę dlaczego. Jakiś czas temu sprawdzałam sobie w postrzeganiu pozazmysłowym, jak to właściwie jest z tą naszą osobistą kreacją i ko-kreacją. Czy rzeczywistość jest w 100% lustrem nas samych? Okazało się, że nie do końca, bo tylko i aż w 70-80%. Dlaczego? Gdyby rzeczywistość odpowiadała w 100% naszemu wnętrzu, nie byłoby „niewiadomej”, a co za tym idzie nie byłoby zabawy, zaskoczenia i rozwoju. Tak więc 30-20% w naszym osobistym życiu jest wynikiem ko-kreacji innych ludzi/istot, żeby istniał element „przypadkowości”, który w zasadzie przypadkowy nie jest. Nie jest więc możliwe przerobić wszystko i zamknąć się w bańce wiecznego błogostanu. Przynajmniej nie na planie ziemskim. Chyba, że zamkniesz się w klasztorze i będziesz siedział pod drzewem pierdząc w trawę. Sądzę, że to po prostu mało fascynujące. Mam poczucie, że nasze dusze (MY) chcą naprawdę dobrze bawić się swoim awatarem i chcą go rozwijać – chcą transformować osobowość, przez którą doświadczają. To szerszy temat, więc rozwinę go innym razem. Wracając do tematu… Jest też druga grupa, która boi się własnego cienia jak ognia i udaje, że go nie ma. A jak powtarza się pewien wzorzec w ich życiu, to nie rozwiązują przyczyn, ale udają, że go nie ma. To jak jakby była pęknięta rura w ścianie, przez co wciąż pojawia się mokra plama, a my wciąż zamalowujemy ją farbą w nadziei, że pewnego dnia przestanie się pojawiać. Takie podejście pojawia się przez trąbienie wszędzie, że trzeba myśleć pozytywnie, bo tam, gdzie kierujesz uwagę – tam podąża energia. To fakt, ale w którym przypadku pakujesz więcej uwagi i energii? W ciągłym zamalowywaniu ściany i wkurzaniu się, że nie ma rezultatu, czy w naprawieniu raz przecieku? W pierwszym przypadku ta plama tam wciąż jest nawet, gdy na nią nie patrzysz i stopniowo niszczy Twoje mieszkanie. Jeśli nie zajmiesz się swoimi destrukcyjnymi wzorcami, to one i tak będą krążyć w Twoim polu wciąż Cię „zaskakując”. Właśnie dlatego uważam, że praca z cieniem jest korzystna. Nie będę hipokrytką i sama przyznam, że byłam w jednej i drugiej grupie. Będąc w pierwszej grupie grzebałam w swoich poprzednich wcieleniach szukając tam przyczyn problemów. Co mi to dało? NIC. Serio, absolutnie nic. Totalna strata czasu. Dziś uważam, że nawet jeśli coś z wcześniejszych egzystencji wleczemy za sobą, to i tak guzik jest w naszym obecnym życiu. Wzorzec jest jeden, ale objawia się w różnych sytuacjach. Obojętnie czy zostałeś oszukany w poprzednim życiu, a w tym ktoś nie oddał Ci pożyczonej sumy. Wzorzec jest jeden, a przycisk do zmiany jest TERAZ. Kiedy natomiast gościłam w drugiej grupie, plama wciąż się pojawiała – czy ją zamalowywałam, czy powiesiłam w tym miejscu piękny obraz.
Przydługi wstęp, więc przechodzę do meritum. Nie jestem wszechwiedząca, więc nie powiem Ci, że to jedyna skuteczna metoda. Jednak jeśli jesteś w jednej z w/w grup i nie widzisz rezultatów, to zachęcam, żebyś czytał dalej. Jeśli już bywałeś na mojej stronie, to pewnie zauważyłeś, że dla mnie perspektywa jest wszystkim i wszystko jest zmianą perspektywy. Tak więc sama zmiana podejścia do nieprzyjemnych wydarzeń w naszych życiach zmienia „ciężar” samego wydarzenia. Chodzi mi o ciężar mentalno-emocjonalny. Samo zadanie pytania: czego miało mnie to nauczyć, co mogę z tego wynieść i jakie wzorce we mnie przyczyniły się do tego wydarzenia, już zmienia perspektywę z destrukcyjnej w konstruktywną. Ten słynny cień nie jest niczym mrocznym, strasznym i złym – są to tylko niesłużące nam wzorce. Cień jest po prostu tym co nieświadome, a na nas wpływa. Czym są zatem wzorce? To mechanizmy (nieświadome), które stworzyliśmy dla własnych potrzeb (często bardzo pokrętne mechanizmy). To przekonania i założenia, które stworzyliśmy „błędnie” interpretując zdarzenia i wyciągając pochopne wnioski. To traumy i mikro-traumy, które wpływają na nas cały czas. Pewnie myślisz sobie teraz, że nie masz żadnych traum? Podam prosty przykład: mały Jaś (imię przypadkowe) średnio radził sobie na matematyce, ale z resztą przedmiotów nie miał problemów. Pewnego dnia nauczyciel matmy skrytykował Jasia słowami: Nawet jednego zadania nie umiesz policzyć, ty to się do niczego nie nadajesz! Jaś, będąc pod wpływem silnych emocji (zażenowania, wstydu i lęku) i uznając autorytet nauczyciela od razu wyciągnął wniosek, że być może nauczyciel ma rację. Efekt był taki, że Jaś stracił trochę pewności siebie i opuścił się w nauce także w innych przedmiotach. Jeśli nie zmienił w międzyczasie opinii o sobie, to być może w życiu dorosłym również nie wykorzystywał swojego pełnego potencjału. Czy to nie mikro-trauma? Wbrew pozorom mamy ich wiele. Od rozstań w relacjach partnerskich, po śmierci zwierzaków czy bliskich na osób. Kaliber jest różny, ale wszyscy mamy w sobie małych sabotażystów.
Czym zatem jest praca z cieniem wg mnie? Jest reinterpretacją zdarzeń z punktu teraz i aktualizacją przekonań. To aktualizacja samo-identyfikacji.
W reinterpretacji nie chodzi o to, żeby naginać wcześniejsze wydarzenie w wyobraźni czy cokolwiek innego. Chodzi o zrozumienie z TERAZ i podważenie słuszności wcześniejszych założeń. Rozpatrzenie, czy to założenie jest dla mnie korzystne czy nie. W Przypadku Jasia wystarczyło, żeby pomyślał, że to przecież nieprawda co powiedział nauczyciel, bo z innych przedmiotów jest świetny. TYM JEST UWOLNIENIE PRZEZ UŚWIADOMIENIE. Nawet nie trzeba się cofać myślami do zdarzenia z przeszłości (często ich nie pamiętamy, albo wydaje nam się, że nie miały znaczenia). Wystarczyłoby, żeby dorosły Jasiek przestudiował swoje przekonania i doszedł do bazowych. Choć zdarza się często, że gdy dochodzimy do fundamentalnych przekonań, przypominamy sobie okoliczności ich przyswojenia.
Jeszcze raz przypomnę, że to nie nasze doświadczenia determinują to, kim jesteśmy, ale nasze interpretacje tych doświadczeń i powstające w ich wyniku przekonania (wnioski). Na pewno nie raz słyszałeś o chłopaku z biednej rodziny, który został milionerem, albo znasz przykład kogoś z dysfunkcyjnego domu, kto jest w szczęśliwej i spełnionej relacji. Oni nie określili się na podstawie swoich doświadczeń, ale wyciągnęli z nich cenne lekcje.
Gdzieś kiedyś usłyszałam fajną analogię dotyczącą pracy z cieniem… Jeśli coś w niej przekręcę, to z góry przepraszam autora. Wyobraź sobie, że jesteś balonem (takim dużym, który ma kosz) i rozkręcasz płomień w balonie ile się da (robisz te wszystkie rozwojowe praktyki), żeby lecieć wysoko. Ale możesz wzbić się o wiele wyżej po prostu zrzucając obciążające worki z piaskiem przymocowane do kosza (praca z cieniem). Płomień + zrzucenie zbędnego balastu = wysokie loty 😊
Dla mnie, głębokie zajrzenie w siebie, rozpoznanie mechanizmów i aktualizacja przekonań, okazały się najbardziej skuteczne. A jakie uwalniające!
Więcej o tym jak zlokalizować i zmienić fundamentalne przekonania w następnych postach 😊
Dziękuję Ci Oliwia za to co robisz. Każdy Twój wpis na blogu, każda sesja z Tobą sprawia, że moje życie staje się.....hmm...... lepsze! Że łatwiej sobie radzę z emocjami, że zaczynam je łatwiej rozpoznawać i nie daję im już tak łatwo przejmować nade mną kontroli. Twoje podejście i sposób w jaki przekazujesz swoją wiedzę sprawia, że duchowość jest łatwiejsza do zastosowania w życiu codziennym. Twój "ziemski" sposób pokazywania/nauczania praw jakimi rządzi się Wszechświat/energia pomaga przekonać się, że to działa. Że przy zrozumieniu mechanizmów/praw, jakimi się rządzi się duchowość tu, na Ziemi, jest ona jak najbardziej dostępna dla człowieka z krwi i kości. Że nie musimy mieć poczucia, że za mało, za słabo medytujemy żeby być w duchowości, bo to mog…